Kiedyś lekarze wierzyli, że praca jest rdzeniem tożsamości osobistej i celów życiowych, a praktykowanie medycyny to szlachetny zawód z silnym poczuciem misji. Jednak coraz bardziej nastawiona na zysk działalność szpitala i sytuacja studentów medycyny chińskiej, którzy ryzykują życie, ale zarabiają niewiele w czasie epidemii COVID-19, sprawiły, że niektórzy młodzi lekarze uważają, że etyka lekarska zanika. Wierzą, że poczucie misji jest bronią w walce z hospitalizowanymi lekarzami, sposobem na zmuszenie ich do akceptacji trudnych warunków pracy.
Austin Witt niedawno ukończył rezydenturę jako lekarz ogólny na Uniwersytecie Duke'a. Był świadkiem, jak jego krewni cierpieli na choroby zawodowe, takie jak międzybłoniak, pracując w górnictwie węgla, i bali się szukać lepszego środowiska pracy z obawy przed represjami za protesty przeciwko warunkom pracy. Witt widział, jak wielka firma śpiewa, a ja byłem obecny, ale nie zwracał uwagi na zubożałe społeczności, które się za tym kryły. Jako pierwsze pokolenie w swojej rodzinie, które studiowało, wybrał inną ścieżkę kariery niż jego przodkowie z górnictwa węgla, ale nie chciał nazywać swojej pracy „powołaniem”. Uważa, że „to słowo jest używane jako broń do zdobywania stażystów – sposób, by zmusić ich do akceptacji trudnych warunków pracy”.
Choć odrzucenie przez Witta koncepcji „medycyny jako misji” może wynikać z jego unikalnych doświadczeń, nie jest on jedynym, który krytycznie rozważa rolę pracy w naszym życiu. Wraz z refleksją społeczeństwa nad „pracocentrycznością” i transformacją szpitali w kierunku działalności korporacyjnej, duch poświęcenia, który niegdyś przynosił lekarzom satysfakcję psychologiczną, jest coraz częściej zastępowany poczuciem, że „jesteśmy tylko trybikami w kołach kapitalizmu”. Zwłaszcza dla stażystów jest to po prostu praca, a surowe wymogi praktykowania medycyny stoją w sprzeczności z rosnącymi ideałami lepszego życia.
Choć powyższe rozważania mogą być jedynie indywidualnymi pomysłami, mają one ogromny wpływ na kształcenie kolejnego pokolenia lekarzy, a ostatecznie na zarządzanie pacjentami. Nasze pokolenie ma szansę poprawić życie lekarzy klinicznych poprzez krytykę i optymalizację systemu opieki zdrowotnej, na który ciężko pracowaliśmy. Frustracja może jednak również skłonić nas do rezygnacji z obowiązków zawodowych i doprowadzić do dalszych zakłóceń w systemie opieki zdrowotnej. Aby uniknąć tego błędnego koła, konieczne jest zrozumienie, które siły zewnętrzne w medycynie zmieniają podejście ludzi do pracy i dlaczego medycyna jest szczególnie podatna na te oceny.
Z misji do pracy?
Epidemia COVID-19 wywołała ogólnoamerykańską debatę na temat znaczenia pracy, ale niezadowolenie ludzi pojawiło się na długo przed epidemią COVID-19. Derek z The Atlantic
W lutym 2019 r. Thompson napisał artykuł, w którym omówił stosunek Amerykanów do pracy na przestrzeni prawie wieku – od najwcześniejszej „pracy”, przez późniejszą „karierę”, po „misję”. Przedstawił również „pracizm” – czyli przekonanie wykształconej elity, że praca jest „rdzeniem tożsamości osobistej i celów życiowych”.
Thompson uważa, że takie podejście do uświęcania pracy generalnie nie jest wskazane. Przywołał przykład pokolenia milenialsów (urodzonych między 1981 a 1996 rokiem). Chociaż rodzice pokolenia wyżu demograficznego zachęcają je do poszukiwania pracy, która jest pasją, po ukończeniu studiów borykają się z ogromnymi długami, a warunki pracy są niesprzyjające, a praca niestabilna. Są zmuszeni do pracy bez poczucia spełnienia, wyczerpani przez cały dzień i boleśnie świadomi, że praca niekoniecznie przyniesie im wyobrażone korzyści.
Wydaje się, że korporacyjna działalność szpitali osiągnęła punkt krytyczny. Kiedyś szpitale inwestowały znaczne środki w kształcenie lekarzy rezydentów, a zarówno szpitale, jak i lekarze byli zaangażowani w pomoc grupom wrażliwym. Jednak obecnie kierownictwo większości szpitali – nawet tak zwanych szpitali non-profit – coraz częściej stawia na sukces finansowy. Niektóre szpitale postrzegają stażystów raczej jako „tania siła robocza z kiepską pamięcią”, a nie lekarzy dźwigających na swoich barkach przyszłość medycyny. W miarę jak misja edukacyjna staje się coraz bardziej podporządkowana priorytetom korporacyjnym, takim jak wczesne wypisywanie ze szpitala i dokumentacja rozliczeniowa, duch poświęcenia traci na atrakcyjności.
Pod wpływem epidemii poczucie wyzysku wśród pracowników stało się coraz silniejsze, pogłębiając poczucie rozczarowania ludzi: podczas gdy stażyści pracują dłużej i ponoszą ogromne ryzyko osobiste, ich znajomi z branży technologicznej i finansowej mogą pracować z domu i często dorabiają się fortuny w kryzysie. Chociaż kształcenie medyczne zawsze oznacza ekonomiczne opóźnienie w satysfakcji, pandemia doprowadziła do gwałtownego wzrostu tego poczucia niesprawiedliwości: jeśli jesteś obciążony długiem, twoje dochody ledwo wystarczają na opłacenie czynszu; widzisz egzotyczne zdjęcia znajomych „pracujących w domu” na Instagramie, ale musisz zająć miejsce na oddziale intensywnej terapii dla swoich kolegów, którzy są nieobecni z powodu COVID-19. Jak możesz nie kwestionować uczciwości swoich warunków pracy? Chociaż epidemia minęła, to poczucie niesprawiedliwości nadal istnieje. Niektórzy lekarze rezydenci uważają, że nazywanie praktyki lekarskiej misją to stwierdzenie „przełknij swoją dumę”.
Dopóki etyka pracy wynika z przekonania, że praca powinna mieć sens, zawód lekarza wciąż obiecuje osiągnięcie duchowej satysfakcji. Jednak dla tych, którzy uważają tę obietnicę za całkowicie pustą, lekarze są bardziej rozczarowani niż przedstawiciele innych zawodów. Dla niektórych stażystów medycyna to „brutalny” system, który może budzić ich gniew. Opisują oni powszechną niesprawiedliwość, znęcanie się nad stażystami oraz postawę wykładowców i personelu, którzy nie chcą stawić czoła niesprawiedliwości społecznej. Dla nich słowo „misja” oznacza poczucie moralnej wyższości, którego praktyka medyczna nie zdobyła.
Lekarz rezydent zapytał: „Co ludzie mają na myśli, mówiąc, że medycyna jest 'misją'? Jaką misję czują, że mają?” Podczas studiów medycznych frustrowało ją lekceważenie przez system opieki zdrowotnej ludzkiego bólu, złe traktowanie marginalizowanych grup społecznych i skłonność do stawiania najgorszych założeń o pacjentach. Podczas jego stażu w szpitalu pacjent więzienny nagle zmarł. Z powodu przepisów został przykuty kajdankami do łóżka i odcięty od kontaktu z rodziną. Jego śmierć sprawiła, że student medycyny zakwestionował istotę medycyny. Wspomniała, że skupiamy się na kwestiach biomedycznych, a nie na bólu, i powiedziała: „Nie chcę być częścią tej misji”.
Co najważniejsze, wielu lekarzy prowadzących zgadza się z poglądem Thompsona, że sprzeciwiają się wykorzystywaniu pracy do definiowania swojej tożsamości. Jak wyjaśnił Witt, fałszywe poczucie świętości w słowie „misja” prowadzi ludzi do przekonania, że praca jest najważniejszym aspektem ich życia. To stwierdzenie nie tylko osłabia wiele innych istotnych aspektów życia, ale także sugeruje, że praca może być niestabilnym źródłem tożsamości. Na przykład ojciec Witta jest elektrykiem i pomimo znakomitych wyników w pracy, w ciągu ostatnich 11 lat był bezrobotny przez 8 lat z powodu zmienności finansowania federalnego. Witt powiedział: „Amerykańscy pracownicy to w dużej mierze zapomniani pracownicy. Myślę, że lekarze nie są wyjątkiem, są po prostu trybikami kapitalizmu”.
Chociaż zgadzam się, że korporatyzacja jest główną przyczyną problemów w systemie opieki zdrowotnej, nadal musimy dbać o pacjentów w ramach istniejącego systemu i kształcić kolejne pokolenie lekarzy. Chociaż ludzie mogą odrzucać pracoholizm, niewątpliwie mają nadzieję na znalezienie dobrze wyszkolonych lekarzy w każdej chwili, gdy oni lub ich rodziny są chorzy. Co zatem oznacza traktowanie lekarzy jako pracy?
osłabnąć
Podczas stażu rezydentury Witt opiekował się stosunkowo młodą pacjentką. Podobnie jak wielu pacjentów, jej ubezpieczenie jest niewystarczające, a ona sama cierpi na wiele chorób przewlekłych, co oznacza, że musi przyjmować wiele leków. Często jest hospitalizowana, a tym razem trafiła do szpitala z powodu obustronnej zakrzepicy żył głębokich i zatorowości płucnej. Została wypisana ze szpitala z miesięcznym okresem przyjmowania apiksabanu. Witt widział wielu pacjentów cierpiących na niewystarczające ubezpieczenie, dlatego jest sceptyczny, gdy pacjenci mówią, że apteka obiecała jej wykorzystanie kuponów firm farmaceutycznych bez przerywania terapii przeciwzakrzepowej. W ciągu następnych dwóch tygodni umówił ją na trzy wizyty poza wyznaczoną przychodnią, mając nadzieję, że uchroni ją to przed kolejną hospitalizacją.
Jednak 30 dni po wypisie ze szpitala napisała do Witta, że jej apiksaban się wyczerpał; Apteka poinformowała ją, że kolejny zakup będzie kosztował 750 dolarów, na co w ogóle nie będzie mogła sobie pozwolić. Inne leki przeciwzakrzepowe również były nieopłacalne, więc Witt umieścił ją w szpitalu i poprosił o przejście na warfarynę, ponieważ wiedział, że po prostu zwleka. Kiedy pacjentka przeprosiła za swój „problem”, Witt odpowiedział: „Proszę, nie bądź wdzięczna za moją próbę pomocy. Jeśli coś jest nie tak, to to, że ten system tak bardzo panią rozczarował, że nawet ja nie potrafię dobrze wykonywać swojej pracy”.
Witt traktuje praktykę lekarską raczej jako pracę niż misję, ale to oczywiście nie umniejsza jego gotowości do szczędzenia wysiłków dla dobra pacjentów. Jednak moje wywiady z lekarzami prowadzącymi, kierownikami działów edukacji i lekarzami klinicznymi pokazały, że dążenie do tego, by praca nie pochłaniała życia, nieumyślnie zwiększa opór wobec wymogów edukacji medycznej.
Kilku pedagogów opisało powszechną mentalność „leżenia płasko” z rosnącą niecierpliwością wobec wymagań edukacyjnych. Niektórzy studenci przedkliniczni nie uczestniczą w obowiązkowych zajęciach grupowych, a stażyści czasami odmawiają udziału w podglądzie. Niektórzy studenci twierdzą, że wymaganie od nich czytania informacji o pacjentach lub przygotowywania się do spotkań narusza przepisy dotyczące harmonogramu dyżurów. Z powodu zaprzestania przez studentów udziału w dobrowolnych zajęciach z edukacji seksualnej, nauczyciele również wycofali się z tych zajęć. Czasami, gdy pedagodzy mają do czynienia z problemami absencji, mogą być traktowani niegrzecznie. Dyrektor projektu powiedziała mi, że niektórzy lekarze rezydenci zdają się uważać, że ich nieobecność na obowiązkowych wizytach ambulatoryjnych to nic wielkiego. Powiedziała: „Gdybym to była ja, z pewnością byłabym bardzo zszokowana, ale oni nie uważają, że to kwestia etyki zawodowej ani utraty możliwości uczenia się”.
Chociaż wielu pedagogów zdaje sobie sprawę, że normy się zmieniają, niewielu jest gotowych publicznie to komentować. Większość ludzi domaga się ukrycia ich prawdziwych nazwisk. Wiele osób obawia się, że popełniło błąd przekazywany z pokolenia na pokolenie – co socjologowie nazywają „dziećmi teraźniejszości” – wierząc, że ich szkolenie jest lepsze od szkolenia następnego pokolenia. Jednakże, choć przyznaje się, że stażyści mogą rozpoznawać podstawowe granice, których poprzednie pokolenie nie rozumiało, istnieje również przeciwny pogląd, że ta zmiana w myśleniu stanowi zagrożenie dla etyki zawodowej. Dziekan jednej z uczelni pedagogicznych opisał uczucie oderwania studentów od realnego świata. Zwrócił uwagę, że nawet po powrocie do sali lekcyjnej niektórzy studenci nadal zachowują się tak, jak w świecie wirtualnym. Powiedziała: „Chcą wyłączyć kamerę i zostawić pusty ekran”. Chciała powiedzieć: „Dzień dobry, nie jesteś już na Zoomie”.
Jako pisarz, zwłaszcza w dziedzinie, w której brakuje danych, najbardziej obawiam się, że mogę wybrać kilka interesujących anegdot, aby zaspokoić własne uprzedzenia. Trudno mi jednak spokojnie analizować ten temat: jako lekarz trzeciego pokolenia, w dzieciństwie zaobserwowałem, że stosunek ludzi, których kocham, do praktykowania medycyny to nie tyle praca, co sposób na życie. Nadal wierzę, że zawód lekarza jest święty. Nie sądzę jednak, aby obecne wyzwania odzwierciedlały brak zaangażowania lub potencjału wśród poszczególnych studentów. Na przykład, uczestnicząc w naszych corocznych targach rekrutacyjnych dla badaczy kardiologii, zawsze jestem pod wrażeniem talentu i zdolności stażystów. Jednak, mimo że wyzwania, przed którymi stoimy, mają charakter bardziej kulturowy niż osobisty, wciąż pozostaje pytanie: czy zmiana w nastawieniu do pracy jest realna?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Po pandemii niezliczone artykuły zgłębiające ludzką myśl szczegółowo opisują koniec ambicji i wzrost „cichego odejścia”. Leżenie „w zasadzie oznacza odmowę prześcignięcia siebie w pracy”. Szersze dane z rynku pracy również sugerują te trendy. Na przykład badanie wykazało, że podczas pandemii godziny pracy mężczyzn o wysokich dochodach i wysokim wykształceniu były stosunkowo skrócone, a grupa ta była już skłonna pracować najdłużej. Naukowcy spekulują, że zjawisko „leżenia” i dążenie do równowagi między życiem zawodowym a prywatnym mogły przyczynić się do tych trendów, ale związek przyczynowy i wpływ nie zostały określone. Jednym z powodów jest to, że trudno jest uchwycić zmiany emocjonalne za pomocą nauki.
Na przykład, co oznacza „ciche zrezygnowanie” dla lekarzy klinicznych, stażystów i ich pacjentów? Czy niewłaściwe jest informowanie pacjentów w ciszy nocnej, że wynik tomografii komputerowej o godzinie 16:00 może wskazywać na raka przerzutowego? Myślę, że tak. Czy to nieodpowiedzialne podejście skróci życie pacjentów? To mało prawdopodobne. Czy nawyki zawodowe nabyte podczas szkolenia wpłyną na naszą praktykę kliniczną? Oczywiście, że tak. Jednak biorąc pod uwagę, że wiele czynników wpływających na wyniki kliniczne może się zmieniać w czasie, zrozumienie związku przyczynowo-skutkowego między obecnym nastawieniem do pracy a przyszłą jakością diagnostyki i leczenia jest praktycznie niemożliwe.
Presja ze strony rówieśników
W literaturze udokumentowano dużą wrażliwość na zachowania kolegów w pracy. W badaniu zbadano, jak dodanie wydajnego pracownika do zmiany wpływa na wydajność pracy kasjerów w sklepach spożywczych. Ponieważ klienci często przechodzą z powolnych zespołów kasowych do innych, szybko zmieniających się zespołów, wprowadzenie wydajnego pracownika może prowadzić do problemu „jazdy na gapę”: inni pracownicy mogą zmniejszyć swoje obciążenie pracą. Jednak badacze odkryli coś przeciwnego: gdy wprowadzani są pracownicy o wysokiej wydajności, wydajność pracy innych pracowników faktycznie się poprawia, ale tylko wtedy, gdy widzą zespół tego pracownika o wysokiej wydajności. Ponadto efekt ten jest bardziej widoczny wśród kasjerów, którzy wiedzą, że będą ponownie pracować z tym pracownikiem. Jeden z badaczy, Enrico Moretti, powiedział mi, że główną przyczyną może być presja społeczna: kasjerzy dbają o opinię swoich kolegów i nie chcą być negatywnie oceniani za lenistwo.
Chociaż naprawdę lubię staż rezydencki, często narzekam przez cały proces. W tym momencie nie mogę powstrzymać się od przypomnienia sobie ze wstydem scen, w których unikałem dyrektorów i starałem się unikać pracy. Jednak jednocześnie kilku starszych lekarzy rezydentów, z którymi przeprowadziłem wywiady w tym raporcie, opisało, jak nowe normy kładące nacisk na osobiste dobre samopoczucie mogą podważać etykę zawodową na większą skalę – co pokrywa się z wynikami badań Morettiego. Na przykład studentka przyznaje, że potrzebuje dni „osobistych” lub „zdrowia psychicznego”, ale zwraca uwagę, że wysokie ryzyko związane z praktykowaniem medycyny nieuchronnie podniesie standardy ubiegania się o urlop. Wspominała, że przez długi czas pracowała na oddziale intensywnej terapii dla osoby, która nie była chora, i to zachowanie było zaraźliwe, co wpłynęło również na próg jej własnego wniosku o urlop osobisty. Powiedziała, że napędzane przez kilka egoistycznych osób, rezultatem jest „wyścig na dno”.
Niektórzy uważają, że pod wieloma względami nie spełniliśmy oczekiwań współczesnych lekarzy i doszli do wniosku: „Pozbawiamy młodych lekarzy sensu życia”. Kiedyś wątpiłem w ten pogląd. Ale z czasem stopniowo zgadzam się z tym poglądem, że fundamentalny problem, który musimy rozwiązać, jest podobny do pytania „kto znosi jajka, a kto znosi jajka”. Czy kształcenie medyczne zostało pozbawione sensu do tego stopnia, że jedyną naturalną reakcją ludzi jest postrzeganie go jako pracy? A może, gdy traktuje się medycynę jako pracę, staje się ona pracą?
Komu służymy
Kiedy zapytałem Witta o różnicę między jego zaangażowaniem na rzecz pacjentów a zaangażowaniem tych, którzy uważają medycynę za swoją misję, opowiedział mi historię swojego dziadka. Jego dziadek był elektrykiem związkowym we wschodnim Tennessee. Gdy miał trzydzieści kilka lat, eksplodowała duża maszyna w elektrowni, w której pracował. Inny elektryk został uwięziony w fabryce, a dziadek Witta bez wahania rzucił się w ogień, aby go uratować. Chociaż obaj ostatecznie uciekli, dziadek Witta nawdychał się dużej ilości gęstego dymu. Witt nie rozwodził się nad bohaterskimi czynami dziadka, ale podkreślił, że gdyby jego dziadek zginął, sytuacja w produkcji energii we wschodnim Tennessee mogłaby niewiele się zmienić. Dla firmy życie dziadka może zostać poświęcone. Zdaniem Witta, jego dziadek rzucił się w ogień nie dlatego, że taka była jego praca lub dlatego, że czuł się powołany do zostania elektrykiem, ale dlatego, że ktoś potrzebował pomocy.
Witt ma podobny pogląd na swoją rolę lekarza. Powiedział: „Nawet jeśli uderzy we mnie piorun, cała społeczność medyczna będzie nadal działać jak szalona”. Poczucie odpowiedzialności Witta, podobnie jak jego dziadka, nie ma nic wspólnego z lojalnością wobec szpitala ani warunkami zatrudnienia. Zwrócił na przykład uwagę, że wokół niego jest wiele osób, które potrzebują pomocy w przypadku pożaru. Powiedział: „Moja obietnica jest dla tych ludzi, a nie dla szpitali, które nas uciskają”.
Sprzeczność między nieufnością Witta do szpitala a jego zaangażowaniem w opiekę nad pacjentami odzwierciedla dylemat moralny. Etyka lekarska wydaje się wykazywać oznaki rozkładu, zwłaszcza w pokoleniu, które jest bardzo zaniepokojone błędami systemowymi. Jeśli jednak naszym sposobem radzenia sobie z błędami systemowymi jest przeniesienie medycyny z centrum na peryferie, nasi pacjenci mogą odczuwać jeszcze większy ból. Zawód lekarza był kiedyś uważany za godny poświęcenia, ponieważ ludzkie życie ma pierwszorzędne znaczenie. Chociaż nasz system zmienił charakter naszej pracy, nie zmienił interesów pacjentów. Przekonanie, że „teraźniejszość nie jest tak dobra jak przeszłość”, może być jedynie stereotypem pokoleniowym. Jednak automatyczne negowanie tego nostalgicznego sentymentu może również prowadzić do równie problematycznych skrajności: przekonania, że wszystko, co w przeszłości, nie jest warte pielęgnowania. Nie sądzę, aby tak było w medycynie.
Nasze pokolenie przeszło szkolenie pod koniec 80-godzinnego tygodnia pracy, a niektórzy z naszych starszych lekarzy uważają, że nigdy nie spełnimy ich standardów. Znam ich poglądy, ponieważ wyrażali je otwarcie i z pasją. Różnica w dzisiejszych napiętych relacjach międzypokoleniowych polega na tym, że coraz trudniej jest otwarcie rozmawiać o wyzwaniach edukacyjnych, przed którymi stoimy. Właściwie to właśnie ta cisza przyciągnęła moją uwagę do tego tematu. Rozumiem, że wiara lekarza w swoją pracę jest osobista; nie ma „poprawnej” odpowiedzi na pytanie, czy praktykowanie medycyny to praca, czy misja. Czego nie do końca rozumiem, to dlaczego bałem się wyrazić moje prawdziwe myśli, pisząc ten artykuł. Dlaczego idea, że poświęcenia ponoszone przez stażystów i lekarzy są tego warte, staje się coraz bardziej tabu?
Czas publikacji: 24-08-2024




